środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 1 let's start from the beginning

<Oczami Liz>
    Obudziło mnie brzęczenie telefonu, który automatycznie po zamknięciu moich oczu ucichł. Rozejrzałam się po pokoju hotelowym. W moim łóżku leżały Sue i Jaz. Bo przecież musiały wejść akurat do mojego łóżka. Otarłam swoją twarz, żeby lepiej się rozbudzić. Odruchowo spojrzałam na biały zegarek stojący na komodzie. Wskazywałam 12:30. Zastanowiłam się przez chwilę i od razu zaczęłam budzić dziewczyny. Przypomniało mi się, że mamy samolot do Los Angeles o 13:00.Właśnie dlatego wczoraj tak ostro imprezowałyśmy.Chciałyśmy to uczcić.  My nie byłyśmy ani spakowane ani gotowe jeśli chodzi o wygląd.  
-Czego chcesz?!-krzyknęła w moją stronę Jaz.
-Czego chce?! Chce zdążyć na samolot!
-O Kurwa całkiem o tym zapomniałam-wtrąciła Sue łapiąc się za głowę.
   Szybko wyskoczyłyśmy z łóżka. Dobiegłam do swojej różowo-brązowej walizki. Zaczęłam wrzucać do niej wszystkie swoje ciuchy. Niestety potem nie chciała się zamknąć. Wykorzystując dziwne pozycje po przez kładzenie się na niej po skakanie, w końcu dobiłam swego. Dumna z siebie spojrzałam w dół i zobaczyłam swój strój. Byłam w piżamie. Ja w piżamie...ciuchy w walizce. Przewróciłam oczami i pomyślałam ,,Serio Liz? Serio?". Otworzyłam walizkę z powrotem. Ciuchy wręcz z niej wyskoczyły. Wybrałam białe rurki i czarna koszula. Ich miejsce zastąpiła koszula nocna. I z nów to samo. Skakanie po bagażu. 
    Kiedy moja walizka zamknęła się postanowiłam się umalować. Dziewczyny jednak mi na to nie pozwoliły. One były już gotowe. Serio, tak długo zamykałam głupią walizkę? Wrzuciłam do małej torby rzeczy typu szczoteczka i kosmetyki i wybiegłyśmy z hotelu. Na Iphonie była godzina 12:50. Stanęłyśmy przed hotelem. Popatrzyłyśmy na siebie z niepokojem. Tak, żadna z nas nie wiedziała gdzie jest lotnisko. Zobaczyłyśmy jakąś kobitkę w średnim wieku. Wyglądała an taką wszystko wiedzącą. 
-Wie pani gdzie jest lotnisko?!-dorwałyśmy ją, a ona lekko się przestraszyła. w sumie to się jej nie dziwie. wyglądałyśmy jakbyśmy przed chwilą kogoś zabiły. 
-Tam za rogiem-wskazała palcem kobieta.-Serio? My tu umieramy ze strachu a lotnisko za rogiem, zabawne...
Spojrzałam na telefon była 12:55. Tylko 5 minut. Zaczęłyśmy biec jak szalone popychając ludzi. 
   W końcu dotarłyśmy. Było tam tak dużo osób, że ledwo się chodziło. Na wielkiej tablicy zegar wszywał godzinę 12:58. Nagle usłyszałyśmy numer naszego samolotu. Wyciągnęłyśmy bilety, wizy i zrobiłyśmy wszystko szybciej niż jeździmy w wyścigach. Zmęczone całym pośpiechem, już wolnym krokiem szłyśmy w stronę samolotu. Nagle jego drzwi się zamknęły. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na dziewczyny. Zaczęłyśmy krzyczeć i biec w stronę samolotu, aż w końcu drzwi znów się otworzyły. Weszłyśmy do samolotu, a ludzie dziwnie się na nas gapili. Może dlatego, że wszyscy byli starczy. Co się dzieje z tym światem? Odkąd ludzie w takim wieku latają do Los Angeles? Miasta imprez.
     Usiadłam obok okna oczywiście wypychając dziewczyny. No co? Ja chciałam mieć najlepsze miejsce, a one przecież mi to wybaczą. Samolot uniósł się w powietrze. To nie był mój pierwszy raz, dlatego nie robiło to na mnie wrażenia. Niestety, ciągle ktoś z tyłu smarkał się i kopał moje siedzenie. Nawet nie wiecie jakie to wkurzające. Do tego wszyscy usneli, bo to chyba pora drzemki. ale nie chodziło już o to spanie. Wszyscy po prostu chrapali jak najgłośniej się dało. Było tak nudno, że zaczęłyśmy z dziewczynami normalnie rozmawiać. Nagle staruszka z tyłu pociągnęła mnie za włosy. 
-Bądź cicho młoda damo. Ludzie próbują lecieć w spokoju- po prostu nie wytrzymałam. Nie dość, że cały czas kopała mój fotel to jeszcze pociągła mnie za włosy, a moje włosy to święta rzecz. Nikt nie może ich dotykać. Nikt.
-Zamknij się stara pruchowo- wykrzykłam kobiecie w twarz. Ona spojrzał się na mnie jak na morderce i ucichła.
    Tyle problemów na sam początek dnia. Uspokajała mnie tylko jedna rzecz. Mianowicie jutrzejsze wyścigi. kolejny raz miałam udowodnić chłopaka, że dziewczyny tez potrafią i nie są wcale gorsze. Wręcz nie zaniewidziałam płci przeciwnej. Jeśli chodzi o to czy jestem lesbijką. Nie nie jestem. Miłość? Pff..Nie istnieje. nie chce słyszeć głupot o starych, dobrych małżeństwach. pewnei się kłócą i sa ze sobą z przyzwyczajenia. Ja chciałam tego uniknąć. Zero miłości, zero problemów. Przynajmniej takich.
<Oczami Justina> 
    Leżałem z jakąś panienką w łóżku po dobrej robocie. Wiecie o czym mówię. Nie pamiętałam nawet jej imienia. Naiwna. Wtulała się we mnie jak bymbył ostatnim chłopakiem na świecie. pewnie już wyobrażała sobie nas razem. A ja? Dla mnie był to szybki numerek. Już myślałem jak się jej pozbyć. Już kombinowałem nad wymówką, bo maiłem dość tego przytulania. Szczerze? To chodziło tylko o jej cycki. 
   Już maiłem ją wyganiać jednak ona podniosła się z mojej klatki piersiowej. Zaczęła rękoma sunąć po moim ciele w dół. Odkryła kołdrą, która przekrywała moją dolną część ciała. Zagryzła wargę,a  jej głowa zaczęła się obniżać. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się. Stanął w nich Zayn, który również mieszkał w tym domu. Laska szybko zabrała całą kołdrę pozostawiając mnie samego i gołego na łóżku. Do tego spadła na podłogę, a ja zakrywałem tylko swojego członka. Zayn natomiast tylko się śmiał. 
-Justin, chaiłem pogadać-powiedział ledwo przez śmiech. trzymał się za brzuch i wyglądał jak dziewczyna, której bardzo chce się do toalety.
-Jeśli chcesz pogadać to wyjdź bo nie chce, żebyś oglądał moje przyrodzenie,a ty maleńka po prostu spadaj.-dziewczyna pokiwała głową.
    po całej, krępującej sytuacji ona chciała mój numer. Wykorzystałem starą sztuczkę. powiedziałem, ze zaproszę ją na FB. Szkoda, ze w ogóle nie miałem pojęcia jak się nazywa. Dziewczyna poszła, a ja mogłem porozmawiać z Zaynem.
___________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ       

9 komentarzy:

KOMENTUJCIE!! PRZYJMĘ HEJTY